piątek, 19 czerwca 2015

Bed Dog



Tak. W końcu musiałam to przyjąć do wiadomości, zaakceptować i żyć z tym. Mój pies jest chory. I to bardzo, na przewlekłą i praktycznie nieuleczalną chorobę. Długo zastanawiałam się jak nazwać to schorzenie i wreszcie wymyśliłam odpowiednie określenie. Opal ma syndrom nadmiernego wydzielania melatoniny, wskutek umiejscowienia się na miękkiej powierzchni. Powoduje to nagłe zwiększenie lub zmniejszenie powierzchni ciała, zwiększenie jego masy i dążenie do rozwalenia się na jak największej powierzchni legowiska (czyt. łóżka). Osobniki sprawiają wrażenie kompletnej utraty przytomności, a więc ciężko je przenieść. Dodatkowo po przeniesieniu w inne miejsce natychmiast ich organizm domaga się powrotu do wcześniejszej lokalizacji. Ta przypadłość bardzo często pojawia się u cavalierów, ale również i u innych ras. Tak więc zostałam zmuszona do cierpliwego zmagania się ze schorzeniem Małej Zarazy. Pół biedy jeżeli kończyło się na zwinięciu w kłębek w nogach. Najwyraźniej przypadłość musiała się dość daleko posunąć, bo Opal zaczął powoli przejmować wszystkie powierzchnie na których udało mi się ułożyć. Z łóżkiem czekał aż zasnę, a potem najciszej jak mógł, wskakiwał i kładł się na samej krawędzi. Później ostrożnie przechodził na drugą stronę i zamieniał w węża, wyciągając się na cała długość swojego jamnikowatego ciała. Wszystko robił możliwie najdyskretniej, abym go nie zauważyła. Potem miało miejsce całkowite rozprężnie i pies wyciągał się w najlepsze bezceremonialnie, przesuwając mnie bliżej krawędzi. Tak więc nie raz budziłam się nad ranem, ze zdumieniem orientując się, że jeszcze chwila, a wylądowałabym na podłodze. Wówczas z pewnością nie odzyskałabym łóżka.
  


Kupując psa rasy cavalier king charles spaniel mogłam się spodziewać, że będzie chętniej sypiał na czymś miękkim niż podłodze – jak przystało na psa królewskiej rasy (o czym zresztą ostrzegały wszystkie strony i fora poświęcone cavikom). Ale Opal nie tylko stanowczo odmówił położenia się na zimnych płytkach, niewystarczające okazały się także dywaniki, kocyki i ręczniki. Dopiero na poduszkę spojrzał bardziej przychylniej. Do doskonałości jednak jej trochę jeszcze brakowało.

 Najwyraźniej powiedzenie ,,jak sobie pościelisz tak się wyśpisz” stało się ich rodowym zawołaniem.  Na pewno jest to motto Opala. Za każdym razem musi elegancko wymościć i wytrzepać swoją poduszkę. Trwa to mniej więcej piętnaście minut i jest tak ważnym rytuałem, że Opal zupełnie nie przejmuje się, że hałas przewracanej poduszki nie daje pańci spać. Dopiero kiedy poduszka jest już idealnie strzepana, stara się wybrać pozycję. Najczęściej zmienia ją trzy razy, aż w końcu zirytowany stwierdza, że poduszka jest źle ułożona i wszystko od nowa. Jeśli poirytowana wpadam na fatalny pomysł udzielenia pomocy, polegającej na własnoręcznym strzepaniu i ugnieceniu poduszki, przyjmowane jest to pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Zaraza wpatruje się we mnie, aż nie odłożę poduszki, wówczas siada na niej i czeka aż wrócę do łóżka. Gdy tylko ponownie schowam się pod pierzyną zabawa zaczyna się od początku i trwa jeszcze dłużej. ,,Bo Ty pańcia nie wiesz jak to prawidłowo zrobić”. Kiedy wreszcie miękkość posłanka zostanie już w pełni zaakceptowana, z głośnym westchnieniem mówiącym ,,ile z tym roboty” kładzie się spać. Jeżeli jest to akurat zima, zwinie się w kłębek i uśnie na dobre, jeżeli akurat jest lato stwierdzi, że na poduszce jest za ciepło i przeniesie się na podłogę. To by było na tyle z rytuału.



Gdy znudziła się poduszka nadeszła pora na walkę o lepszą miejscówkę: wystarczyło jedno przeciągłe spojrzenie i już kanapa cała dla niego, ale cóż kanapa! Na niej musi być jeszcze poduszeczka i kocyk żeby było wygodnie. Ta sama sytuacja powtórzyła się na plaży: co z tego, że piesek dostał swój psi kocyk, kiedy kocyk pańci jest bardziej miękki? Co trzeba zrobić? Dyskretnie wsunąć się na kocyk, łapka po łapce, zwinąć w kłębek na samym skrawku i nikt nie ma nic przeciwko. Jeszcze się litują jaki biedny, zamoknięty piesek. Wówczas można iść dalej i przypuścić frontalny atak: ostentacyjnie zepchnąć panią z koca. Wtedy zadowolony czworonóg sadowi się w najlepszym miejscu po parasolem i pełnym pogardy spojrzeniem spogląda na uradowanego Kamela  rzucającego się w wodę za patykiem. Jemu też rzucają patyk, a on rzuca im wyniosłe spojrzenie, jasno informujące: ,,Patyk? Że niby ja mam wchodzić do zimnej wody jak zwykły pies? Po co, skoro mogę leżeć na ciepłym kocyku?”.

Tutaj dowód na to, że on ,,tak ma" od małego...



1 komentarz: